Wyzywani, obrażani, straszeni

Jak radzić sobie z hejtem w internecie?

Słynny klip Kuby i Dawida, nakręcony nad morzem do piosenki Some Other Summer zespołu Roxette, miał być sympatyczną pamiątką z wakacji, lecz nieoczekiwanie przyniósł obu chłopakom mnóstwo zmartwień. Polscy tak zwani internauci w brutalnych komentarzach nie tylko całkowicie zmieszali ich z błotem, ale wręcz otwarcie grozili im śmiercią. Nóż w kieszeni mi się otwiera, gdy o tym piszę, ale sprawa nabrała ogromnego rozgłosu i nie można o niej milczeć. Pisano o tym nie tylko u nas. Temat, niestety, podjęły także zachodnie portale – na przykład brytyjski Gay Times – w obszernych relacjach z naszego kraju. To, co spotkało tych chłopaków, moim zdaniem jest jednak symptomem o wiele poważniejszego problemu niż tylko zwykła homofobia.

Ten filmik znad Bałtyku miał być w zasadzie tylko dla przyjaciół i znajomych, ale przez przypadek odkryli go także członkowie Roxette. Tak im się spodobał, że pochwalili go w mediach społecznościowych. Rozreklamowany w ten sposób wakacyjny klip Kuby i Dawida obejrzano dotąd prawie ćwierć miliona razy. Nie każdy musi lubić muzykę Roxette, ale filmik jest fajnie zrealizowany, widać też wyraźnie, że chłopaki dobrze się bawią i są ze sobą bardzo szczęśliwi. Poza granicami naszego kraju klip wzbudził wiele życzliwych opinii. U nas – wręcz odwrotnie. Tak pełnych nienawiści wyzwisk i obelg już dawno w sieci nie czytałem. Co gorsza, nie były to tylko teksty obraźliwe, bo chłopakom grożono nawet oblaniem kwasem czy podcięciem gardeł.

Kuba od pewnego czasu stara się na bieżąco kasować wszystkie chamskie komentarze, ponieważ okazało się, że Dawid fatalnie je znosił, natomiast moim skromnym zdaniem nie jest to najlepsze rozwiązanie. Zamiast je kasować, powinien któryś z chłopaków zrobić zrzuty ekranu z najbardziej nienawistnymi tekstami i dołączyć wydruki tych zrzutów do zawiadomienia o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. Prokuratury nie działają może w takich przypadkach błyskawicznie, ale wbrew pozorom to rozwiązanie na dłuższą metę się sprawdza, bo pozwala utemperować najbardziej wrogo nastawionych użytkowników sieci. Wiem, o czym piszę, bo moi znajomi mieli okazję korzystać z tej możliwości. Śledczy standardowo żądają od administratorów ujawnienia numerów IP komputerów, z których pisano komentarze z pogróżkami. Ustalenie domowego adresu autora wpisu nie jest potem trudne, a widok policji w drzwiach raczej na każdym, może z wyjątkiem recydywistów, robi piorunujące wrażenie. W sieci ci delikwenci wypisujący brednie są bardzo odważni, ale każdemu z nich momentalnie przestaje być wesoło, gdy okazuje się, że musi w świecie rzeczywistym ponieść odpowiedzialność karną za popełnione czyny. Dodam tylko, że za groźby karalne, wzbudzające u zagrożonej osoby uzasadnioną obawę, że będą spełnione, grożą nawet dwa więzienia. Warunkiem jest jednak złożenie zawiadomienia w prokuraturze czy na policji, bo ściganie tego przestępstwa jest tylko na wniosek pokrzywdzonego.

Dzieci Neostrady – tak jakieś osiem czy dziesięć lat temu zaczęto pogardliwie nazywać tych, którzy dorwali się do internetu. Ówczesna Telekomunikacja Polska coraz bardziej obniżała opłaty za instalację Neostrady i nagle okazało się, że podłączenie się do sieci to stosunkowo niewielki wydatek i że stać na niego prawie każdego. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku internet w domu był wielkim rarytasem i z tego udogodnienia korzystali nieliczni, ale już dekadę później rodacy masowo uzyskiwali do niego dostęp. Powiedzmy sobie wprost – także ci, którzy nigdy nie powinni takiego dostępu zyskać, bo nie potrafią normalnie funkcjonować w społeczeństwie. No i zaczęło się. Najpierw hejterów było stosunkowo niewielu, więc próbowano ich ignorować albo blokować, ale oczywiście niewiele to dawało. Chamskich wpisów szybko zaczęło przybywać. Administratorzy rozmaitych forów dyskusyjnych czy portali niestety równie szybko przestali sobie radzić z nienawistnymi komentarzami. Dziś problem stał się bardzo poważny, bo sytuacja moim zdaniem w dużej mierze wymknęła się spod kontroli. Chyba nie ma ani jednego działającego w naszym necie serwisu, który w pełni by sobie z tym problemem poradził. Liczba wyzwisk, obelg i gróźb umieszczanych w sieci przekroczyła krytyczną granicę. Akurat Kuba i Dawid zostali zmieszani z błotem za swoją orientację seksualną, ale teraz wystarczy o wiele mniej, by narazić się w internecie na obraźliwe wypowiedzi. Powiadamianie o pogróżkach organów ścigania to w zasadzie ostateczność, ale obawiam się, że na obecnym etapie skuteczniejszego sposobu na hejt po prostu nie ma.

Dodaj komentarz