Juan & Drew

O Orlando – dwa miesiące później

Ich fotografie i nazwiska początkowo umieszczano na listach ofiar w różnych miejscach. Jednak dziennikarze dość szybko odkryli, że od prawie dwóch lat byli parą, że razem bawili się tragicznej nocy w klubie Pulse i razem zginęli z rąk szaleńca. Obaj byli znani z aktywności na rzecz środowiska LGBT, ale to nie Juan, a Drew wzbudził pośmiertnie największe zainteresowanie mediów oraz największe emocje, włącznie z nieudanymi protestami w czasie jego pogrzebu.

Christopher Andrew Leinonen, dla przyjaciół po prostu Drew, urodził się 1 czerwca 1984 roku w Detroit. Jego rodzice nie byli wtedy małżeństwem. Matka, Christine Leinonen, zdecydowała się na samotne wychowywanie syna, a Drew przyjął jej nazwisko. Ojciec, Mark Bando, przez 18 lat płacił alimenty i regularnie, przynajmniej do pewnego czasu, odwiedzał syna w weekendy. Tak przynajmniej twierdzi w emocjonalnym liście, który krótko po zamachu w Orlando wysłał do redakcji The Detroit News.

W 1990 roku Christine przeprowadziła się na południe kraju, a konkretnie na Florydę, dokąd zabrała ze sobą małego Drew. Ojciec tymczasem po zakończeniu w 1999 roku służby w policji w Detroit pozostał w Michigan i od tamtej pory widywał syna bardzo rzadko. Jak sam przyznał, w ciągu ostatnich lat spotkał się z nim osobiście tylko jeden raz. O homoseksualizmie Drew dowiedział się zaledwie pięć lat temu i – jak to zwykle z ojcami bywa – nie był tym specjalnie zachwycony, chociaż w końcu zaakceptował orientację syna.

Christine po przeprowadzce na Florydę zaczęła uczęszczać do szkoły prawniczej i z czasem podjęła praktykę adwokacką. Jednocześnie wspierała syna jak tylko potrafiła. Drew z powodzeniem skończył studia na University of Central Florida i został psychologiem. Podobnie jak matka miał bardzo idealistyczne podejście do świata i ludzi, choć jego poglądy nieco się zmieniły po zamachach z 11 września. Jak jednak ubolewał ojciec – nie na tyle, by chłopak na przykład nauczył się wreszcie obsługiwać broń. Ten temat zresztą co jakiś czas wracał w ich rozmowach. Drew śmiał się z ojca, że jest paranoikiem, bo po służbie nosi przy sobie rewolwer. Życie dopisało do tych żarcików tragiczny epilog. Ojciec w liście do The Detroit News bardzo żałował, że nikt z bawiących się w Pulse nie miał ze sobą broni. Był przekonany, że skala tragedii nie byłaby tak wielka, gdyby któryś z uczestników zabawy był uzbrojony i umiał odpowiedzieć na ostrzał zamachowca. Pozbawieni broni klubowicze byli jego zdaniem pozostawieni na pastwę losu i wystawieni na rzeź jak „bezradne bydło” (w oryginale: helpless cattle).

Drew poznał Juana w 2015 roku. Był od niego starszy o dziewięć lat i szczerze się w nim zakochał – zresztą z wzajemnością. Juan Ramon Guerrero przyszedł na świat 28 czerwca 1993 roku. Podobnie jak wcześniej Drew, studiował na University of Central Florida, miał już za sobą pierwszy nauki. Jednocześnie pracował jako telemarketer w jednym towarzystw kredytowych i planował zostać doradcą finansowym. Drew i Juan pasowali do siebie idealnie. Obaj byli wegetarianami, uwielbiali muzykę elektroniczną, każdego czerwca wspólnie obchodzili swoje urodziny i od pewnego czasu razem mieszkali. Co więcej, planowali wkrótce wziąć ślub. – Byli bratnimi duszami – tak mówiła o nich siostra Juana.

W feralny sobotni wieczór, 11 czerwca, razem bawili się na imprezie pod hasłem Latin Night w najlepszym gejowskim nocnym klubie w Orlando. Jeszcze przed pójściem do Pulse Drew rozmawiał z matką przez telefon. To była ich ostatnia rozmowa. Około godziny drugiej w nocy już w niedzielę, 12 czerwca, impreza się kończyła, a Juan i Drew powoli zbierali się do domu. Czekali jeszcze przy jednym ze stolików na dwóch przyjaciół, którzy przed wyjściem chcieli skorzystać z toalety. To właśnie wtedy do klubu tylnym wejściem dostał się zamachowiec. Kolegom Juana i Drew udało się uciec, im samym – już nie. Christine usłyszała o masakrze w telewizji, ale nie była w stanie skontaktować się z synem. Od czwartej nad ranem czekała przed Regionalnym Centrum Medycznym i przeczuwała najgorsze, chociaż miała nadzieję, że syn jednak przeżył strzelaninę i leży gdzieś ranny w szpitalu.

Ciało Juana odnaleziono dość szybko, jeden z jego przyjaciół widział, jak w niedzielę rano wynoszono je na noszach ze zniszczonego klubu. Rodzina Juana jako jedna z pierwszych dowiedziała się najgorszego i bardzo mocno to przeżyła. Tymczasem o Drew długo nic nie było wiadomo. Ciała nie można było znaleźć. Dopiero w poniedziałek wczesnym popołudniem oficjalnie potwierdzono jego śmierć. Według policji, zginął na miejscu. Drew był jedną z ostatnich ofiar strzelaniny, którą zidentyfikowano, a Christine – jedną z ostatnich matek, którym przekazano tragiczne wieści.

Na pomysł, aby obu chłopaków pochować razem, wpadła Christine. Rodziców Juana nie trzeba było długo przekonywać. Pogrzeb Drew odbył się w sobotę, 18 czerwca, w katedrze św. Łukasza w Orlando. Relacjonowały go dziesiątki dziennikarzy. Uroczystości próbował zakłócić Kościół Baptystyczny Westboro, słynący z radykalnych wystąpień i skrajnej nienawiści wobec środowiska LGBT. Tym razem jednak protest się nie udał. Mieszkańcy Orlando nie dopuścili homofobów do pogrzebu w bardzo oryginalny sposób. Wolontariusze miejscowego Teatru Szekspirowskiego przygotowali białe skrzydła, którymi odgrodzili członków Kościoła Baptystycznego Westboro od uczestników pogrzebu.

Pogrzeb Juana był o wiele spokojniejszy i odbył się bez udziału mediów. Informacje na temat pochówku Juana i Drew nie zostały podane do publicznej wiadomości.

Dodaj komentarz