Przed północą

Jakie masz plany na ostatni dzień roku?

Najmilej wspominam noc sylwestrową sprzed sześciu lat. Spędziłem ją w całości w łóżku. Cudzym. To był naprawdę dobry pomysł, choć na początku miałem trochę wątpliwości (nie co do łóżka – co do takiego Sylwestra).

Jedenaście lat temu wędrowałem po Łodzi. Mieliśmy pojechać na plac Wolności (albo Niepodległości – do tej pory mi się mylą) i pojechaliśmy, tylko że zabawa wypadła tak nędznie, że nie było sensu tam tkwić i grubo przed północą znaleźliśmy się z powrotem w domu.

Przed ośmioma laty przez całą noc pracowałem. Akurat tak się złożyło, nic nie mogłem na to poradzić. Ale wcale nie było najgorzej. Bo tego najgorszego Sylwestra miałem pięć lat temu. Co mnie wtedy podkusiło, aby zrobić u siebie imprezę na dwadzieścia parę osób? Sam nie wiem. Pamiętam tylko, że wszyscy bawili się świetnie, za to ja nie miałem na nic czasu, bo bez przerwy trzeba było się czymś zająć. Nad ranem po prostu padłem na twarz.

Trzy lat temu nie dotrwałem do północy, z premedytacją poszedłem spać. A rok temu wczesnym popołudniem pojechałem do wielkiego sklepu i kupiłem sobie trzy filmy, na które od dawna miałem ochotę. Wcale tego nie planowałem, jakoś samo tak wyszło. Wieczorem obejrzałem dwa, trzeci włączyłem w południe następnego dnia.

W tym roku prawie nikt mnie nie pytał, jakie mam plany na ostatni dzień roku. I całe szczęście, bo znów nie wiedziałbym, co odpowiedzieć.

Dodaj komentarz