Uzdrawianie Ameryki

Joe Biden: będę prezydentem, który chce łączyć, a nie dzielić

Wszystko wskazuje na to, że Partia Demokratyczna po czterech latach odbiła Biały Dom. Według zgodnych przewidywań stacji telewizyjnych CNN, Fox News i NBC oraz agencji Associated Press, kandydat demokratów Joe Biden pokonał ubiegającego się o reelekcję Donalda Trumpa i zostanie 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Trump odgraża się, że wybory jeszcze się nie zakończyły i trzeba przyznać, że w zasadzie ma rację, ponieważ media w USA ogłaszają zwycięzcę na podstawie nie do końca pełnych danych z komisji wyborczych. Tak czy owak Biden jako prezydent-elekt już został objęty dodatkową ochroną Secret Service, mimo że zaprzysiężenie planowane jest dopiero na 20 stycznia. Co wygrana demokraty oznacza dla naszego kraju? Co zrobi Trump, który wyraźnie nie może pogodzić się z przegraną?

Zwolennicy Bidena nie ukrywają radości i wręcz świętują na ulicach zwycięstwo swojego kandydata. Tych, którzy na wieść o wygranej Bidena odetchnęli z ogromną ulgą, jest bardzo wielu. Na pewno można do nich zaliczyć amerykańską społeczność LGBT, która miała Trumpa i jego poczynań serdecznie dosyć. – Nasz wspólny, czteroletni koszmar wreszcie się skończy – stwierdza dosadnie dziennikarz portalu Queerty w tekście poświęconym przegranej obecnego prezydenta. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że głosy oddane na obu głównych pretendentów do fotela w Białym Domu rozłożyły się niemal po połowie. A to oznacza, że obok 74 milionów Amerykanów gorąco popierających Bidena jest też ponad 70 milionów zagorzałych zwolenników Trumpa. Naród amerykański jest po tych wyborach głęboko spolaryzowany i widać tu spore analogie do sytuacji w Polsce.

Przed nowym prezydentem USA stoi cała masa ciężkich wyzwań. Będzie musiał rządzić w mocno podzielonym kraju, będzie też musiał niemal od razu zmierzyć się z gospodarczymi i społecznymi skutkami pandemii koronawirusa. Już w sobotę wieczorem Biden zwrócił się ludzi z orędziem, w którym zobowiązał się, że będzie starał się jednoczyć, a nie dzielić naród. – Musimy przestać traktować naszych przeciwników jak wrogów – mówił cytowany przez CNN prezydent-elekt. – To jest czas na uzdrowienie w Ameryce.

Raczej na pewno Biden w pierwszej kolejności skupi się na kwestiach krajowych, można jednak się spodziewać, że nowa administracja wcześniej czy później dokona też wielu korekt w polityce międzynarodowej, na przykład spróbuje odbudować pozycję USA w świecie. Jak to się może przełożyć na stosunki z Polską? Analitycy już teraz mówią, że zwiększy się presja na polski rząd w sprawach praworządności, w tym praw dla społeczności LGBT. Czy będzie to miało wpływ na polsko-amerykańskie umowy gospodarcze? Tego na razie nie wiadomo, ale warto w tym miejscu wspomnieć słowa amerykańskiej ambasador w Polsce Georgette Mosbacher, która w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski, odnosząc się do „stref wolnych od LGBT”, stwierdziła wprost: – W kwestii LGBT jesteście po złej stronie historii. Mówię o postępie, który się dokonuje bez względu na wszystko. Używanie tego typu retoryki wobec mniejszości seksualnych jedynie wyobcowuje Polskę, przekładając się też na konkretne decyzje biznesowe – podkreśliła. A nie zapominajmy, że ambasador Mosbacher reprezentuje przecież odchodzącą administrację – tę, która w środowiskach liberalnych w Stanach i nie tylko tam jest uznawana za rasistowską i homofobiczną. Można zatem przypuszczać, że nowa administracji wykaże w kwestii praw dla LGBT w Polsce jeszcze większą stanowczość. Osobiście liczę na to, że tak właśnie będzie. A na marginesie: tuż przed wyborami prezydenckimi w USA mówiło się, że w przypadku reelekcji Trumpa nowym ambasadorem w Polsce może zostać Richard Grenell, były zastępca szefa amerykańskiego wywiadu, zagorzały zwolennik republikanów i jednocześnie, co ciekawe, wpływowy działacz LGBT. Pisał o tym między innymi Dziennik Gazeta Prawna. Teraz ten scenariusz jest oczywiście już nieaktualny, ale miejmy nadzieję, że po zaprzysiężeniu Bidena placówką w Warszawie pokieruje ktoś, kto równie mocno jak Grenell identyfikuje się z naszą społecznością.

No a co z Trumpem, który zdecydowanie nie odpuszcza, raz po raz przekonuje, że wybory zostały sfałszowane, głosy źle policzone i zapowiada składanie coraz to nowych pozwów sądowych? Wspomniany już wcześniej portal Queerty pół żartem, pół serio przekazał kilka rad prezydentowi, który – tak jak w ostatnim czasie miliony innych Amerykanów – właśnie stracił pracę. Zdaniem Queerty, Trump w pierwszej kolejności powinien skupić się na swoich sprawach sądowych, których ma dosłownie setki, co skrupulatnie wymienia Wikipedia. – Wystarczy powiedzieć, że 74-latek, który wkrótce zostanie byłym prezydentem, prawdopodobnie spędzi resztę życia w sądzie, a potem w więzieniu – stwierdza złośliwie dziennikarz. Po drugie, powinien znaleźć sobie nową żonę. Queerty jest bowiem przekonane, że Melania planowała swoją „strategię wyjścia” już od 2017 roku, gdy przez sześć miesięcy odmawiała wprowadzenia się do Białego Domu. A skoro tak, to teraz pewnie przygotowuje papiery rozwodowe. Po trzecie, miliarder powinien rozważyć ucieczkę z kraju – to nawiązanie do jego październikowego przemówienia w czasie kampanii w Georgii, w czasie którego stwierdził, że gdyby przegrał z Bidenem, musiałby wyjechać za granicę. I wreszcie po czwarte, powinien skasować swoje konto na Twitterze, by nie robić z siebie więcej międzynarodowego pośmiewiska.

Żarty żartami, ale faktycznie Trump może mieć spore trudności z opuszczeniem urzędu z godnością. – Nienawidzi przegrywać, więc będzie walczył do samego końca – podkreśla w redakcyjnym komentarzu The Wall Street Journal. Zaś Gazeta Wyborcza zwraca uwagę, że będzie on prezydentem jeszcze do 20 stycznia. – To bardzo długo jak na człowieka, który wywołuje gigantyczne afery w ciągu doby – przekonuje publicysta tego dziennika.

Dodaj komentarz