Pandemia 2.0

Codziennie coraz więcej chorych

Doigraliśmy się. Gwałtowny wzrost liczby zakażeń koronawirusem, którego świadkami jesteśmy w ostatnich dniach, pokazuje jasno, że powoli przestajemy panować nad pandemią. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć: winni tej sytuacji są nie tylko ludzie ostentacyjnie lekceważący zasady bezpieczeństwa, winni są też rządzący, którzy nie potrafią działać szybko i stanowczo, bo nagle mają tysiące wątpliwości i całymi tygodniami zastanawiają się, co zrobić z weselami, pogrzebami, knajpami czy szkołami.

Gdy w pierwszej połowie czerwca, po zniesieniu prawie wszystkich ograniczeń, liczba nowych infekcji zaczęła się zbliżać do sześciuset dziennie, pisałem, że pobijamy rekord za rekordem. Kto mógł przypuszczać, że cztery miesiące później będziemy mieć codziennie niemal dziesięć razy więcej przypadków. W sobotę, 10 października, odnotowano u nas aż 5300 zakażeń. W tym tempie przed 1 listopada powinniśmy spokojnie dobić do 12 czy nawet 15 tysięcy na dobę. A to przecież dopiero początek – sezon grypowy może trwać u nas nawet do kwietnia. Niestety, ludzi coraz mniej to obchodzi.

Rząd wprowadził od dziś w całym kraju obowiązek noszenia maseczek. Wyjątkiem są tylko lasy, parki, tereny zielone i plaże. Moim zdaniem – i nie tylko zresztą moim – to decyzja spóźniona co najmniej o tydzień. Ale to i tak nic w porównaniu z nieszczęsnymi weselami, na które przez długi czas pozwolono zapraszać nawet po 150 osób, a których liczebność zdecydowano się ograniczyć dopiero teraz. Co najmniej o miesiąc za późno. Skoro zamknięto na cztery spusty wszystkie dyskoteki i taneczne kluby, tak samo powinno się potraktować wesela i pod groźbą surowych kar już dawno całkowicie zakazać organizacji tego typu wiejskich spędów oraz wszystkich innych, większych uroczystości rodzinnych. Nie czas na zabawę, nie czas na spotkania towarzyskie.

Ci, którzy zapobiegawczo kupowali w ostatnim czasie środki ochrony osobistej spodziewając się, że sytuacja epidemiologiczna może się pogorszyć, na pewno czują teraz ulgę. Pieczołowicie gromadzone maseczki i płyny do dezynfekcji bardzo się przydadzą. Mało kto pamięta, że przed pandemią 50 sztuk jednorazowych maseczek medycznych można było bez problemu kupić za mniej więcej 15 złotych. W marcu tego roku, na samym początku wprowadzonych u nas obostrzeń, apteki sprzedawały jedną maskę jednorazowego użytku nawet za 6 złotych. W ciągu następnych kilku miesięcy przybywało producentów tego wyrobu, a ceny zaczęły się stabilizować. Jeszcze w czwartek rano na Allegro polski producent bardzo dobrych maseczek oferował je w cenie 29 zł za 50 sztuk. Po ogłoszeniu decyzji o obowiązku zasłaniania ust i nosa, dotyczącym całego kraju, cena momentalnie skoczyła do 35 zł, a mimo to od razu wykupiono całe oferowane przez tego producenta zapasy. Inni sprzedawcy też notują rekordowe obroty. To bardzo dobrze, bo to oznacza, że dużo osób stosuje się do zasad i zachowuje środki bezpieczeństwa w kontaktach z innymi, niemniej jednak mam świadomość, że nie brakuje też takich, którzy nadal kwestionują zasadność noszenia masek i w ogóle istnienie koronawirusa. Z uporem godnym lepszej sprawy kategorycznie odmawiają zasłaniania ust i nosa, bawią się w najlepsze, jeżdżą na wesela, komunie i inne imprezy, wreszcie włóczą się po knajpach i barach. Niestety, w ostatnich tygodniach ruchy antycovidowe stają się coraz głośniejsze i zyskują coraz większe poparcie. Wprost trudno w to uwierzyć, ale według niektórych badań co piąty Polak uważa, że nie ma żadnej pandemii. I to pomimo tego, co dzieje się w szpitalach.

Niech przestrogą dla niedowiarków będzie historia dwóch agresywnych, młodych ludzi, którzy gwałtownie zaprzeczali istnieniu wirusa. Obaj teraz walczą o życiu w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. – Dziś jedna z tych osób jest na granicy śmierci, a druga może nie umrze – powiedział reporterom Dziennika Zachodniego prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego.

Akurat mieli predyspozycje genetyczne do złego przebiegu tej choroby. To tragedia tych ludzi. Kojarzę tych ludzi. Gdy jeszcze byli zdrowi, obrzucali nas błotem, nawet przysyłali esemesy. Życzę im jak najlepiej, żeby to wszystko przeżyli. Ale nie jestem pewien, jak się to skończy. Jeden z nich już nic nie może mówić, w tak złym jest stanie. A drugi już nie zaprzecza istnieniu epidemii.

Dodaj komentarz