Co by tu jeszcze zamknąć

Zaniedbania, chaos, represje, kapitulacja Od dziś jest zamknięta większość sklepów w galeriach handlowych, a także hotele, kina, teatry, muzea i inne placówki kulturalne. Szeroko otwarte pozostają natomiast wszystkie kościoły – jak powszechnie wiadomo, tam nie można się zarazić koronawirusem. Rząd na oślep wprowadza kolejne obostrzenia i rozpaczliwie próbuje pokazać, że wciąż jeszcze działa, ale jest już za późno. Walkę z pandemią przegraliśmy. Możemy mieć jedynie nadzieję, że jakoś przetrwamy najbliższe pół roku.

Stracone tygodnie, stracone miesiące

Aborcja, walka z kobietami i obrona kościołów – dla władzy wszystko jest ważniejsze od walki z pandemią Cmentarze w Polsce będą zamknięte przez najbliższe trzy dni. Rządzący ogłosili tę decyzję w ostatniej chwili – w piątek późnym popołudniem. Pewnie zależało im na tym, aby ludzie nie zdążyli przeciwko temu zaprotestować. Z kolei od poniedziałku wszyscy pracownicy administracji publicznej, którzy nie muszą być w biurach, mają pracować zdalnie. „Regulacja” w tym zakresie ma obowiązywać przez dwa tygodnie, ale nikt nie zna żadnych szczegółów. Jeśli to tylko zalecenie, to premier równie dobrze mógł zaapelować o to, aby ludzie oddychali rzadziej – skutek byłby ten sam. Serwis internetowy Dziennika Ustaw, w którym są publikowane rozporządzenia, w piątek po południu i wieczorem oczywiście nie działał. Rządowe serwery zupełnie padły.

Zamkną nas czy nie zamkną

Pod koniec tygodnia może być od 25 do 45 tysięcy nowych zakażeń dziennie Według informacji Dziennika Gazety Prawnej, rząd może wprowadzić pełny lockdown, jeżeli do najbliższego piątku nie będzie widoczny spadek przyrostu nowych przypadków koronawirusa. A pełny lockdown to na przykład zakaz poruszania się z wyjątkiem dojazdów do pracy lub przejście całej oświaty na zdalne nauczanie. Sprawa jest o tyle pilna, że w najbliższy weekend wypada 1 listopada i politycy boją się, że na cmentarze ruszą tłumy ludzi, co mogłoby mieć tragiczne skutki. Natomiast specjaliści coraz głośniej mówią, że rządzący całkowicie zmarnowali ostatnie miesiące na jałowych dyskusjach, zaś ostatnio wprowadzone obostrzenia należało ogłosić o wiele wcześniej.

Wielka czerwona strefa

Sytuacja epidemiologiczna w Polsce już teraz jest zła, a najgorsze dopiero przed nami Przekroczyliśmy wczoraj symboliczną granicę 10 tysięcy nowych zakażeń koronawirusem na dobę. Dziś padł kolejny rekord – ponad 12 tysięcy infekcji i aż 168 zgonów. Prawie na pewno za dzień czy dwa będziemy mieli co najmniej 15 tysięcy nowych przypadków dziennie. Co gorsza, w rzeczywistości zakażeń jest o wiele więcej, bo od pewnego czasu testy są robione w naszym kraju niemal wyłącznie osobom z wyraźnymi objawami COVID-19. W efekcie ci, którzy przechodzą zakażenie bezobjawowo, nie są w tych statystykach uwzględniani. Wygląda na to, że straciliśmy nad pandemią kontrolę.

Pandemia 2.0

Codziennie coraz więcej chorych Doigraliśmy się. Gwałtowny wzrost liczby zakażeń koronawirusem, którego świadkami jesteśmy w ostatnich dniach, pokazuje jasno, że powoli przestajemy panować nad pandemią. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć: winni tej sytuacji są nie tylko ludzie ostentacyjnie lekceważący zasady bezpieczeństwa, winni są też rządzący, którzy nie potrafią działać szybko i stanowczo, bo nagle mają tysiące wątpliwości i całymi tygodniami zastanawiają się, co zrobić z weselami, pogrzebami, knajpami czy szkołami.

Kto jeszcze pamięta o pandemii

Zniesiono prawie wszystkie obostrzenia i od razu zwiększyła się liczba zakażeń koronawirusem Pobijamy rekord za rekordem. Gdy w większości europejskich krajów liczba nowych infekcji wirusem SARS-CoV-2 systematycznie spada, u nas zaczęła gwałtownie rosnąć. Począwszy od ostatniej soboty przez kolejne trzy doby notowaliśmy po prawie 600 nowych przypadków dziennie. Spora część z nich to co prawda zakażenia w śląskich kopalniach, ale pozostałych infekcji też było o wiele za dużo biorąc pod uwagę fakt, że szczyt pierwszej fali pandemii miał u nas nastąpić wiele tygodni temu. Dlaczego jest tak źle, skoro miało być już tak dobrze?

Koniec świata przełożony na później

Czy jesienią przestaniemy bać się koronawirusa? Wystarczyła sama zapowiedź otwarcia galerii handlowych, kilka wyjątkowo ciepłych dni oraz w perspektywie długi, majowy weekend, aby na ulice znowu wrócili ludzie. Może to nie są jeszcze takie tłumy, jakie pamiętamy sprzed dwóch miesięcy, ale z całą pewnością centra polskich miast przestały być opustoszałe. Najwyraźniej wracamy do normalności – cokolwiek będzie ona teraz oznaczać. Tylko czy nie dzieje się to trochę za szybko?

Jeszcze wrócą piękne dni

Problem w tym, że nie wiadomo, kiedy to będzie Nikt już nie ma złudzeń, że zagrożenie koronawirusem szybko minie i że będziemy mogli znowu żyć tak jak dawniej. Podobno mamy w naszym kraju do czynienia z epidemią „spłaszczoną”. Zakażeń i zachorowań kończących się śmiercią jest mniej niż w innych państwach, ale coś za coś. Epidemia prawdopodobnie rozciągnie się u nas w czasie. – Zapomnijcie o wakacjach, zapomnijcie o imprezach masowych – ostrzegają fachowcy.

Cztery scenariusze

Jak długo będziemy zmuszeni żyć w izolacji? W kilkudziesięciu krajach całego świata ludzie muszą unikać kontaktów z innymi. Wychodzenie z domów jest często zakazane – chyba że z ważnych powodów typu praca, zakupy lub wizyta u lekarza. W nielicznych państwach, w których społeczna izolacja nie została formalnie nakazana i pozostaje jedynie w sferze zaleceń, ludzie i tak z własnej inicjatywy zamykają się w czterech ścianach. Wszyscy mają nadzieję, że dzięki temu uda się spowolnić pandemię koronawirusa i że z czasem będzie można wrócić do normalnego życia. Z czasem, czyli kiedy? Za miesiąc? Za pół roku? Za kilka lat?

Jeszcze więcej ograniczeń

Walka z koronawirusem wchodzi w kolejny etap Zakaz korzystania z parków, plaż i rowerów miejskich, zamknięcie hoteli, salonów kosmetycznych i fryzjerskich, ograniczenie liczby klientów w sklepach, zakaz wychodzenia z domu dzieci i młodzieży do 18 roku życia – chyba że pod opieką dorosłego, urzędy i instytucje publiczne działające tylko zdalnie, wreszcie dodatkowe zabezpieczenia miejsc pracy. Władze ogłosiły zaostrzenie obowiązujących dotąd ograniczeń. Nowe zasady będą obowiązywać już dzisiaj od północy. Cel jest prosty – zahamowanie rozprzestrzeniania się koronawirusa i uniknięcie za wszelką cenę tego, co dzieje się obecnie we Włoszech i Hiszpanii.