Politycy prawicy rzucają obelgami, Rzecznik Praw Obywatelskich protestuje
Nie takiego się spodziewaliśmy w tym roku Miesiąca Dumy LGBT. Nietypowo się złożyło, że zbiegł się on w czasie z kampanią przed wyborami prezydenckimi. Kandydaci tradycyjnie obrzucają się błotem w rozpaczliwej nadziei na to, że zwrócą na siebie uwagę niezdecydowanych wyborców. A politycy prawicy zachowują się tak, jakby brali udział w konkursie na to, który w najbardziej obelżywy sposób obrazi i poniży gejów, lesbijki oraz inne mniejszości seksualne.
Pierwszy zaczął Andrzej Duda, który na początku ubiegłego tygodnia zobowiązał się chronić polskie rodziny i dzieci przed „ideologią LGBT” i jednocześnie stanowczo opowiedział się przeciwko małżeństwom jednopłciowym oraz adopcji dzieci przez pary homoseksualne. A potem zaczęli mu wtórować inni politycy z prawej strony sceny politycznej. Najwyraźniej ktoś im szybko rozdał ściągawkę, jakich tez mają się trzymać i co mniej więcej mówić, gdy dziennikarze zapytają o prawa mniejszości seksualnych.
W czwartek Joachim Brudziński, szef sztabu wyborczego Andrzeja Dudy, wyznał na Twitterze: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”. – To nie są ludzie, to ideologia – wypalił w czasie piątkowych Faktów po faktach poseł Jacek Żalek komentując w ten sposób wpis Brudzińskiego, a zdenerwowana tym Katarzyna Kolenda-Zaleska przerwała z nim wywiad. Do incydentu w TVN odniósł się dzień później na antenie TVP Info poseł PiS Przemysław Czarnek. – Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją – grzmiał przed kamerami publicznej telewizji. Tym razem żaden z prowadzących nie zareagował.
Jakby tego było mało, tego samego dnia walczący o reelekcję prezydent pogrążył się jeszcze bardziej i w czasie spotkania z wyborcami w Brzegu ponownie zaatakował mniejszości seksualne. – Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia – przekonywał Duda. – Nie po to pokolenie moich rodziców przez 40 lat walczyło, żeby wyrzucić ideologię komunistyczną ze szkół, żeby nie można jej było wciskać dzieciom, żeby nie można było prać mózgów młodzieży i indoktrynować ich, młodych ludzi, dzieci, żołnierzy w wojsku, w organizacjach młodzieżowych, nie po to walczyli, żebyśmy teraz godzili się na to, żeby przyszła inna ideologia, jeszcze bardziej niszcząca dla człowieka, ideologia, która pod frazesami szacunku i tolerancji ukrywa głęboką nietolerancję i eliminację, wykluczenie wszystkich tych, którzy nie chcą jej ulec – grzmiał w czasie wiecu.
O wypowiedziach tych oczywiście poinformowały zachodnie media, ale prezydentowi nie spodobały się ich relacje. Duda oskarżył na Twitterze zagranicznych dziennikarzy, że „w ramach brudnej walki politycznej” nierzetelnie przedstawili jego wystąpienie wyrywając słowa z kontekstu.
W najbardziej ostry sposób wpis Andrzeja Dudy skomentował na Twitterze Christian Davis, polski korespondent brytyjskiego dziennika The Guardian.
Prezydent Polski na swoim prywatnym koncie robi z siebie głupka i tym samym ze swojego kraju tym kompletnym bełkotem.
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wezwał polityków do powstrzymania się od mowy wykluczenia i pogardy.
Nieprzekraczalną granicą wolności słowa jest godność drugiego człowieka. Żadne okoliczności, w tym kampania wyborcza, nie mogą być uzasadnieniem dla dehumanizacji grupy społecznej oraz homofobicznej retoryki. (…)
Podkreślając raz jeszcze mój stanowczy sprzeciw wobec dehumanizacji osób LGBT, potęgowania uprzedzeń i ich instrumentalnego wykorzystywania w toku kampanii wyborczej, apeluję do wszystkich uczestników debaty publicznej o kierowanie się powyższymi standardami oraz szacunkiem dla godności i praw wszystkich ludzi.
O obraźliwych wypowiedziach polityków prawicy oraz o ich obsesji na punkcie LGBT mówił też pisarz Jacek Dehnel w wywiadzie dla portalu noizz.pl.
Tragedia Andrzeja Dudy polega nie na tym, że słowa zostały „wyrwane z kontekstu”, tylko na tym, że ten kontekst jest doskonale znany. Kontekst słów „to nie są ludzie” leży w Auschwitz. Inaczej nie będzie. (…)
PiS sobie przed każdymi wyborami wybiera kozła ofiarnego i wokół niego buduje narrację „obrony Polaków”. W 2015 to byli uchodźcy, którzy mieli przynosić bomby i pasożyty, w 2018 r. nakręcono podobny klip i nie wypalił, więc wzięto się za LGBT. I na tym koniku jadą nadal. Ale to nie jest nowe – mało kto pamięta, że przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2005 roku pojawił się w stolicy „Gejbomber”, który podkładał atrapy bomb jako członek nieznanych organizacji „Gay Power” i „Silny Pedał”. Po wygranej Lecha Kaczyńskiego rozwiał się jak siwy dym, nigdy go nie wytropiono.
Oczywiście to jest gospodarka rabunkowa wobec całego społeczeństwa: więzi społecznych, wzajemnego zaufania i szacunku. Te głosy są ugrywane literalnie na krwi, na trupach: Dominika, Milo, wielu innych. Co więcej, ta nienawiść, która zostaje wsączona w społeczeństwo, nie zanika po wyborach. Ona jest jak metale ciężkie, będzie nas truła toksynami jeszcze przez wiele dekad. Ale nikt tych kosztów nie liczy, ważne jest, żeby trzymać się stołków, apanaży, władzy.