Łeb w łeb

Odpuszczenie sobie wyborów lub nieoddanie głosu na Trzaskowskiego będzie równoznaczne z zagłosowaniem na Dudę

Mamy apogeum festiwalu nienawiści pod adresem społeczności LGBT. Urzędujący prezydent nawet już nie próbuje ukrywać swojej homofobii. „Absolutnie” nie zgadza się na „agresywną seksualizację (dzieci) czy jakieś adoptowanie przez pary jednopłciowe”, co ostro podkreślił na spotkaniu z wyborcami w miejscowości Łobez na Pomorzu Zachodnim. Przedstawił też z hukiem projekt wpisania do konstytucji zakazu adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Czy ta prymitywna taktyka straszenia nieistniejącą „ideologią LGBT” przyniesie mu wygraną?

Przewaga Andrzeja Dudy nad Rafałem Trzaskowskim jest obecnie żadna. Według ostatnich sondaży, w drugiej turze wyborów prezydenckich o wygranej jednego z kandydatów mogą zadecydować dosłownie pojedyncze głosy. A jeszcze kilka miesięcy temu poparcie dla obecnego prezydenta teoretycznie sięgało nawet 66 procent. Po tym wyniku nie ma już dawno śladu. W pierwszej turze Andrzej Duda zdobył zaledwie 43,5 procent głosów, co w żadnym razie nie gwarantuje mu zwycięstwa w drugim podejściu, bo oznacza, że co najmniej połowa spośród tych, którzy głosowali 28 czerwca, sprzeciwia się jego polityce i chce zmian.

W jakim stopniu do tego wyniku przyczyniła się agresywna i pełna nienawiści postawa Dudy wobec gejów, lesbijek i przedstawicieli innych mniejszości seksualnych – tego nie wiadomo. Nie słyszałem, aby ktoś takie badania robił. Wygląda jednak na to, że sztabowi wyborczemu obecnego prezydenta zaczął się w ostatnich tygodniach palić grunt pod nogami. Nowych zwolenników nie za bardzo jest już skąd pozyskać, więc Duda i jego współpracownicy wszelkimi sposobami próbują przedstawić osoby LGBT oraz swego konkurenta – kojarzonego przede wszystkim z Warszawską Deklaracją LGBT+ – w jak najgorszym świetle. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć tę wyjątkowo podłą retorykę, której jesteśmy świadkami. Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie politycy prawicy nie obrzucili społeczności LGBT tyloma obelgami, prostackimi oszczerstwami czy bezpodstawnymi zarzutami.

– Ja żadnych kart dla związków jednopłciowych nie podpisywałem i nigdy nie podpiszę, nigdy – grzmiał prezydent na wiecu w zachodniopomorskiem. – Trzaskowski maszeruje z gejami, a my z patriotami – wtórował mu w radiowym wywiadzie poseł Marek Suski.

_ To już jest polaryzacja pod finalne zwycięstwo. Lepszej polaryzacji już w Polsce nie ma. To jest nasz matchball w tych wyborach – tłumaczy w rozmowie z portalem gazeta.pl anonimowy polityk PiS. I wszystko jasne.

Rafał Trzaskowski uzyskał w pierwszej turze 30,46 procent poparcia. Tymczasem na kandydatów, którzy ostatecznie odpadli z wyborczego wyścigu, zagłosowało łącznie prawie 5 milionów osób. Jaka część spośród tych osieroconych wyborców zdecyduje się teraz oddać głos na polityka z KO? Można się spodziewać, że 12 lipca obecnego prezydenta Warszawy poprze spora grupa wyborców Szymona Hołowni (13,87 procent poparcia w pierwszej turze) oraz zdecydowana większość z tych, co głosowali na Roberta Biedronia (2,22 procent), a może nawet niektórzy spośród zwolenników Krzysztofa Bosaka (6,78 procent). Czy to jednak wystarczy, by pokonać Dudę?

Komentatorzy polityczni przekonują, że czeka nas wielki, wręcz mityczny pojedynek. Starcie dwóch światów, dwóch skrajnych elektoratów, którego wynik na długie lata zdefiniuje naszą scenę polityczną i miejsce Polski w Europie. To oczywiście przesada, aczkolwiek w przypadku wygranej Trzaskowskiego należy się spodziewać sporych zmian, choćby przyspieszonych wyborów parlamentarnych na początek.

Trzaskowski nie jest oczywiście kandydatem idealnym. Nie mam złudzeń co do tego, że po jego zwycięstwie nagle poprawi się w Polsce sytuacja gejów, lesbijek i przedstawicieli innych mniejszości seksualnych. Doskonale pamiętam, że Platforma Obywatelska, z której wywodzi się ten polityk, mimo szumnych zapowiedzi w ciągu swoich ośmioletnich rządów nie zrobiła dla środowiska LGBT absolutnie niczego. Nie jestem naiwny i nie uwierzę, że Trzaskowski teraz nagle za nami się ujmie. Co najwyżej poprzestanie na pojednawczych wypowiedziach, gestach i obietnicach, które nigdy nie przełożą się na konkretne czyny.

Jednocześnie prawda jest taka, że odpuszczenie sobie drugiej tury wyborów lub niepoparcie Trzaskowskiego będzie równoznaczne z zagłosowaniem na Dudę. A na to – po tym, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy w ostatnich miesiącach – po prostu nie możemy sobie pozwolić.

Dodaj komentarz